Data dodania: 23/03/2011

Od 1 maja 2011 r. Polacy będą mogli bez ograniczeń podejmować pracę w Niemczech, Austrii i w Szwajcarii. Nie będą potrzebne, tak jak do tej pory, specjalne pozwolenia. Czy otworzenie kolejnych zagranicznych rynków pracy sprawi, że polscy robotnicy masową wyjadą za zachodnią granicę? Jak ta sytuacja przełoży się na branżę budowlaną?

Komentarz Jakuba Pyżalskiego, prezesa zarządu Family House, spółki która łączy działalność deweloperską i budowlaną. Jako jedna z nielicznych w Poznaniu, jest generalnym wykonawcą wszystkich swoich inwestycji.

Otwarcie niemieckiego rynku pracy będzie poważnym wyzwaniem dla wielu właścicieli firm budowlanych. Branża budowlana jest najłatwiejsza do pozyskania przez Niemców choćby ze względu na wysokość wynagrodzenia. U nas dostaje się do 18 złotych za godzinę, a w Niemczech na starcie to jest 11-12 euro. Oczywiście można podwyższyć wypłaty polskim fachowcom, żeby nie uciekali za granicę, ale to by natychmiast odbiło się na cenie mieszkań czy dróg, czego klienci by nie znieśli.

W najbliższych miesiącach okaże się, na ile trwałe relacje zawodowe udało im się stworzyć z pracownikami. Od początku istnienia Family House, dbamy by były one jak najlepsze. Troszczymy się o podwładnych. Wszyscy są zatrudnieni na umowę o pracę. Mają zagwarantowane pełne zabezpieczenie socjalne i możliwość rozwoju kariery zawodowej. Mimo tego liczę się z faktem, że kilkanaście osób spośród 200 zatrudnionych w firmie, może zdecydować się na wyjazd za zachodnią granicę. Jednak te wyjazdy nie powinny zagrozić Family House, ponieważ wciąż jest wiele osób gotowych podjąć pracę na budowie.

Nie jesteśmy w stanie konkurować z Niemcami pod względem wysokości płac. W związku z tym konieczne są pozapłacowe bodźce, takie jak możliwość rozwoju zawodowego czy pewność zatrudnienia. Jeżeli pracownik wie, że ma stabilną pracę, zagwarantowane dobre warunki do jej wykonywania a do tego pakiet dodatkowych świadczeń socjalnych, ryzyko że z dnia na dzień wyjedzie za granicę, jest sprowadzone niemal do minimum. Niebagatelne znaczenie ma też jakość sprzętu używanego na budowach. Nasi pracownicy korzystają z najnowszych zdobyczy techniki budowlanej.

Ci pracodawcy, którzy dopiero teraz sobie przypomną o podwładnych, będą mieli kłopoty. Największe perturbacje czekają firmy, które swą działalność opierają na podwykonawcach lub zatrudniają ludzi na czarno. Brak umów na konkretne roboty rodzi ryzyko zejścia z placu budowy przez wynajętą ekipę z dnia na dzień bez możliwości wyciagnięcia wobec niej konsekwencji. Jedno jest pewne, rynek nie znosi próżni i z czasem cała sytuacja wróci do normy.