Data dodania: 06/04/2010

Najczęstszym problemem jest brak współpracy architektów, architektów krajobrazu i inwestorów, który objawia się tym, że najpierw projektuje się sam budynek, a potem się go „zazielenia”. W sytuacji idealnej to się powinno odbywać symultanicznie, bo wtedy inwestycja ma realną szansę na dobrą kompleksową realizację. Niestety na ogół architekci zieleni padają ofiarą tego systemu i muszą dostosowywać swoje projekty do gotowego projektu architektonicznego. - mówi Agnieszka Duc z pracowni architektury zieleni Ogrodownia. 

Magda Wójcicka (Kompas inwestycji): Ogrodownia zajmuje się zakładaniem zielonych dachów od ponad dziesięciu lat. To już niemałe doświadczenie, zwłaszcza że w Polsce tego typu działalność jest stosunkowo młoda. Chciałabym wykorzystać Państwa wiedzę i podejrzeć ten proces „od kuchni”. Interesuje mnie, z jakimi błędami spotykają się Państwo najczęściej.

Mariusz Pasek (Ogrodownia): Najwięcej błędów wynika niestety z mylnie postrzeganej oszczędności – z jednej strony inwestora, a z drugiej wykonawcy. Prace związane z wykonaniem zielonego dachu są wykonywane jako jedna z ostatnich faz budowy. Wiadomo, że wówczas fundusze już się zazwyczaj kończą, więc na aranżację przestrzeni zielonej pozostaje ich niewiele. Inwestor nie znając tematu ulega sugestiom wykonawcy, któremu również zależy na wykonaniu inwestycji jak najmniejszym kosztem. Skutkuje to wprowadzaniem zmian w realizacji w stosunku do projektu i stosowaniem pozornie tańszych rozwiązań. Zdarza się również tak, że inwestor zamiast zaplanować całą inwestycję kompleksowo – uwzględniając już rolę architekta krajobrazu, jego wizje i propozycje – zostawia tę część na koniec. Wtedy na wiele interesujących rozwiązań jest już po prostu za późno.

MW: Na czym najczęściej się oszczędza? 

MP: Możliwości jest bardzo dużo. Najczęściej zamiast porządnego spełniającego odpowiednie wymogi substratu wykorzystuje się tańszą ziemię ogrodową, albo nawet taką z pola czy wykopu. Metr sześcienny substratu, czyli specjalnie skomponowanej z odpowiednich składników ziemi, która będzie stanowiła odpowiednie podłoże kosztuje od około 120 zł. Zwykłą ziemię ogrodową można kupić za 1/5 ceny, co pozornie jest bardzo korzystne. 

MW: A co się dzieje, kiedy wykonawca w ten sposób „zaoszczędzi”? Czy to ma wpływ na życie roślin?

MP: Rośliny swoją drogą, ale największy problem stanowi tutaj drożność całego systemu, a właściwie jej brak. Specjalny skład substratu jest dobierany w taki sposób, żeby proporcje między kruszywami, piaskiem i częścią organiczną były odpowiednie i żeby wyeliminować z niego substancje ilaste, które zaklejają drenaż. Chodzi o to, żeby woda, którą podlewamy, albo która spada na dach podczas deszczu, mogła swobodnie spływać. Zielony dach to coś w rodzaju wanny, której dno wyłożone jest nieprzepuszczalną papą. Jeśli użyjemy nieodpowiedniego substratu, zapycha się system drenujący i woda w tej wannie stoi. Po kilku cyklach opadowych – to nie następuje bowiem od razu – drenaż jest już kompletnie zatkany. Zdarzają się sytuacje, że stagnująca woda opadowa przesiąka do wnętrza budynku, albo zalewa chodniki. Takie są właśnie skutki tej błędnie pojmowanej oszczędności. 

MW: Na czym jeszcze się oszczędza podczas realizacji zielonych dachów? 

MP: Drugim bardzo często popełnianym błędem jest użycie złych materiałów izolacyjnych. Najchętniej wykonawca pomija kwestię odporności papy – to ona najczęściej stanowi materiał izolacyjny dachu – na przerost korzeni. Skutek jest taki, że po pewnym czasie zwykła papa izolacyjna pęka pod wpływem rozrostu roślinności. Naprawa takiego dachu wiąże się z wykonaniem go od nowa, a to już nijak się ma do oszczędności, bo kosztuje więcej niż założenie odpowiedniej papy na początku. Tutaj prócz doboru samego materiału trzeba zwrócić uwagę na odpowiednie montaż izolacji. Niestety błędy w tym obszarze zauważa się dopiero po pewnym czasie – po pięciu/siedmiu latach. Wówczas nie ma już gwarancji wykonawcy. Kosztów wykonania nowej izolacji nie ponosi już oczywiście deweloper, tylko użytkownicy obiektu.

MW: Czy można się jakoś zabezpieczyć przed takimi niespodziankami? 

MP: Moja rada brzmiałaby tak, żeby w sytuacji, kiedy decydujemy się na tego typu inwestycję żądać dłuższego okresu gwarancyjnego, a także mieć świadomość, na co należy zwracać uwagę. Tutaj polecałbym zamawianie projektów wraz z nadzorem autorskim oraz zadbanie o dobry nadzór inwestorski. 

MW: Czy na roślinach też się oszczędza? Chodzi mi o to, czy zdarza się, że na dachu pojawia się coś, co właściwie nie ma tam odpowiednich warunków...

MP: W obliczu tego, co się może stać z budynkiem to jest według mnie najmniejszy problem. Rośliny zawsze sobie jakoś poradzą – w najgorszym wypadku nie będą po prostu rosły, co jest relatywnie niewielką stratą. Najczęściej występujący tutaj problem to zbyt mała ilość substratu, co też wynika oczywiście z oszczędności. Wygląda to tak, że projektuje się na przykład 50 cm ziemi i konkretną roślinność, która ma na niej rosnąć, a potem sypie 25 cm i sadzi tę samą roślinność, która oczywiście nie ma szans na prawidłowy rozwój w takich warunkach. Może być też inny scenariusz, a mianowicie wzrost nakładów na utrzymanie takiego dachu. To jest oczywisty skutek takich działań – żeby rośliny rosły w niesprzyjających im warunkach trzeba o nie bardziej dbać – więcej podlewać i nawozić. To się też nie odbija na inwestorze, ale właśnie na użytkownikach budynku, którzy muszą przeznaczać większe kwoty na utrzymanie dachu. 

MW: A na co trzeba zwrócić uwagę na etapie projektowania dachu zielonego? Co tutaj może zawieść?

Agnieszka Duc (Ogrodownia): Przeszkodą jest na pewno krótkowzroczność architekta, który nie przewiduje, że na dachu może się znaleźć coś więcej niż tylko trawa. Poza tym projekt architektoniczny powinien uwzględnić, że na powierzchni dachu muszą się zmieścić wszystkie zaplanowane warstwy. Prócz roślinności są tam przecież substrat, drenaż itd. Często się zdarza, że architekt o tym zapomina i nagle się okazuje, że miejsca jest tak mało, że zmieszczą się tam tylko rozchodniki, albo inne rośliny sucholubne. To jest już inny standard ogrodu, bo nie ma możliwości aranżacji przestrzeni wysoką roślinnością, a przecież najczęściej właśnie o to tutaj chodzi. Dlatego myślę, że już na etapie projektowania należałoby się zastanawiać nad stworzeniem pewnej koncepcji przestrzennej poprzez wygospodarowanie miejsca na wyższe rośliny. Jestem zdania, że ogród na dachu także może być bardzo atrakcyjny tylko trzeba o tym odpowiednio wcześnie pomyśleć. 

MP: Jeśli już mówimy o błędach projektowych, to myślę, że warto też wspomnieć o projekcie samego budynku, na którym ma się znaleźć zielony dach. Konstrukcja powinna bowiem przewidywać większe obciążenie obiektu, a co za tym idzie – odpowiednią nośność stropów. Im będą one cieńsze, tym mniejsza szansa na bogatą aranżację przestrzeni na dachu. Takie odchudzanie nie służy jego estetyce. 

AD: Najczęstszym problemem jest tutaj wspomniany już przeze mnie brak współpracy architektów, architektów krajobrazu i inwestorów, który objawia się tym, że najpierw projektuje się sam budynek, a potem się go „zazielenia”. W sytuacji idealnej to się powinno odbywać symultanicznie, bo wtedy inwestycja ma realną szansę na dobrą kompleksową realizację. Niestety na ogół architekci zieleni padają jednak ofiarą tego systemu i muszą dostosowywać swoje projekty do gotowego projektu architektonicznego. Osobny temat w dyskusji o błędach popełnianych podczas realizacji zielonych dachów stanowią kosztorysy.

MW: Co to znaczy?

AD: Wiele firm z naszej branży mających małe doświadczenie w projektowaniu dachów zielonych nie bierze pod uwagę istotnych czynników w kosztorysowaniu inwestycji. A to skutkuje błędnym, często zaniżonym kosztorysem inwestorskim. Już nie raz mieliśmy taką sytuację, że ktoś nie wziął pod uwagę współczynnika osiadania podłoża i wycenił koszt substratu niżej niż powinien. A wiadomo, że z podłoże zawsze będzie nieco osiadać w związku z czym substratu będzie za mało, żeby zaspokoić potrzeby konkretnych roślin. 

MW: Czy korzystają Państwo z rozwiązań systemowych przy zakładaniu zielonych dachów? 

MP: Kompletne systemy zielonych dachów to osobna kwestia poruszonej przez Panią problematyki. Owszem – rozwiązania systemowe są wygodne dla projektantów, bo oszczędzają ich czas, ale według mnie podnoszą niepotrzebnie koszty realizacji. Jestem zwolennikiem kombinowania wariantów z różnych systemów, bo dzięki temu niższym kosztem można osiągnąć ciekawszy efekt, albo po prostu za te same kwoty zrealizować większą powierzchnię dachu. Jednym słowem – przy odrobinie chęci i doświadczenia da się zaaranżować bogatą roślinność na dachu przy użyciu mniejszych nakładów pieniężnych. Tutaj kluczowa jest właśnie wiedza, jak łączyć ze sobą odpowiednie materiały, a także nieszablonowe myślenie o projekcie. 

AD: Nie jesteśmy przeciwnikami rozwiązań systemowych, ale uważamy, że firmy, które je proponują przyczyniają się w pewnym sensie do ogólnego przekonania, że zielone dachy są strasznie drogie. My już wiemy, że wcale nie muszą być – to jest kwestia odpowiedniego połączenia konkretnych rozwiązań i wspominanego już wielokrotnie doświadczenia. Stosowanie jednego systemu jest może wygodne, ale z naszej perspektywy zupełnie nieracjonalne. Dlaczego płacić krocie za coś, co można mieć za niższą cenę, albo czego można mieć na tę kwotę więcej? 

Dziękuję za rozmowę. 

ŹRÓDŁO FOT.: OGRODOWNIA 

 

 

fot. Osiedle mieszkaniowe "Słoneczny Skwer" w Warszawie

 

fot. Osiedle mieszkaniowe "Słoneczny Skwer" w Warszawie 

 

fot. Osiedle mieszkaniowe "Słoneczny Skwer" w Warszawie 

 

fot. Osiedle mieszkaniowe Pegaz I w Warszawie

 

fot.Centrum Handlowe Arkadia w Warszawie

 

fot.Centrum Handlowe Arkadia w Warszawie 

fot.Centrum Handlowe Arkadia w Warszawie 

 

fot.Centrum Handlowe Arkadia w Warszawie 

 

fot.Centrum Handlowe Arkadia w Warszawie