Data dodania: 06/11/2009

Do tej pory na terenie naszego kraju znajduje się tylko jedna spalarnia, której uroczyste otwarcie miało miejsce w kwietniu 2000 roku na warszawskim Targówku. W stosunku do pozostałej części Europy – zwłaszcza Zachodniej, w której tego typu inwestycje przeprowadzane są od lat – Polska wypada pod tym względem bardzo skromnie. Dla porównania – we Francji funkcjonuje ponad sto takich obiektów, w Niemczech ponad 60, a w Danii około 40. Na terenie całej Unii Europejskiej miliony ton odpadów komunalnych spala się w około 400 spalarniach. Ale i u nas sytuacja być może już wkrótce ulegnie zmianie. W 2006 roku Parlament Europejski i Rada wydały dyrektywę, która stanowi instrument nadrzędny w kształtowaniu polityki gospodarki odpadami w Unii Europejskiej. Mówi ona między innymi o tym, że składowanie śmieci jest najmniej pożądanym sposobem postępowania z nimi. Jednocześnie do tej pory około 50% odpadów trafia właśnie na wysypiska. By sprostać wymogom unijnym, trzeba więc znaleźć alternatywę. Europejska polityka odpadowa ma się przyczynić do wypracowania takiego systemu, który pozwoliłby po pierwsze na skuteczniejsze odzyskiwanie i recykling odpadów, a po drugie na wzrost świadomości mieszkańców, którzy mogliby na większą skalę sortować śmieci w obrębie własnych gospodarstw domowych. Trzecim elementem byłaby tutaj nieszkodliwa dla otoczenia utylizacja. 

Szanse 

I tutaj właśnie znajduje się miejsce dla zakładów termicznego przekształcania odpadów, które po takiej obróbce mogłyby stanowić jedno ze źródeł energii odnawialnej. Tego typu instalacje miałyby zmniejszyć masę odpadów, które trafiają na wysypiska, a co za tym idzie ograniczyć koszty budowy nowych składowisk i zminimalizować negatywny wpływ rozkładających się odpadów na środowisko. To tyle, jeśli chodzi o pozytywy takich przedsięwzięć. 

Zagrożenia

Z drugiej strony znajdują się kwestie poruszane przez ekologów i samych mieszkańców okolic, w których spalarnie powstają. Chodzi między innymi o toksyczne dioksyny, które wytwarzają się podczas procesu spalania odpadów, a także o obawę, czy wydobywające się z kominów spalarni produkty uboczne nie będą zakłócać normalnego funkcjonowania mieszkańców: czy do atmosfery nie będzie się przedostawał śmierdzący, a co gorsza trujący dym. 

W kontrze do zarzutu, że tego typu związki chemiczne mieszają się z powietrzem, stają sami technolodzy, którzy odwołując się do budowy konstrukcyjnej spalarni, podkreślają, że zakłady termicznego przekształcania odpadów nie są emitorem szkodliwych gazów. Instalacje w nich stosowane niejako „wyłapują” szkodliwe substancje. Proces oczyszczania jest według nich zupełnie skuteczny. Dr Tomasz Budzyński z Polskiego Klubu Ekologicznego zwraca jednak uwagę na zagrożenie innego typu. – Chodzi o związki chromu. – mówi – To one są bardziej niebezpieczne niż dioksyny. 

Jak się bowiem okazuje, chlor w przeciwieństwie do innych, eliminowanych w procesie technologicznym spalarni związków, wiąże się w żużlu, czyli w produkcie, który jest efektem końcowym całego procesu i który w założeniu ma być ponownie wykorzystany. Zwolennicy spalarni znajdują dla niego miejsce w przemyśle, szczególnie jako podkład pod drogi. Przeciwnicy zaś porównują go do odpadów powstających podczas eksploatacji elektrowni jądrowych i zastanawiają się, czy nie jest to po prostu kolejny śmieć, z którym nie wiadomo, co zrobić.

Prócz tego typu wątpliwości ekolodzy walczący o zahamowanie projektów budowy spalani podkreślają też, że traktowanie takiej inwestycji jako kolejnej możliwości pozyskania dodatkowych źródeł energii odnawialnej, to mit. Wskazują na ich znikomy udział i ograniczone możliwości zasilenia energetycznego w porównaniu chociażby z elektrociepłowniami. Przysłuchując się debacie na ten temat ma się wrażenie, że oba obozy – zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy – używają argumentów popartych badaniami. Jak z rękawa sypią się kolejne liczby, potwierdzenia odpowiedniej tezy. Problem polega na tym, że wyniki badań są czerpane z różnych źródeł, a tym samym różnią się od siebie. 

Co ze spalaniem w Polsce? 

Spór o spalarnie w Polsce trwa więc nadal i w ostatnim czasie zaostrza się coraz bardziej. Składowanie śmieci trzeba bowiem, zgodnie z dyrektywą unijną, zastąpić w odpowiedni sposób. Przewiduje się, że segregacją i recyklingiem można rozwiązać problem do 45% odpadów. Co z resztą? Kiedy pominiemy wątpliwości związane z szkodliwym dla środowiska działaniem takich zakładów, wydają się być one świetnym rozwiązaniem problemu. Działania podejmowane w tym obszarze ulegają więc intensyfikacji, także ze względu na to, że teraz jeszcze tego typu inwestycja mogłaby otrzymać finansowe wsparcie z unijnego programu „Infrastruktura i Środowisko” 2007-2013. Dlatego do wyścigu o pieniądze przystępują kolejne polskie aglomeracje. Pierwotnie na terenie naszego kraju miało powstać aż dwanaście spalarni odpadów. Obecnie w czołówce znajdują się zaledwie trzy. Chodzi o Bydgoszcz-Toruń, Poznań i Szczecin. Do listy dopisuje się także Warszawę i Kraków. Jest o co walczyć, ponieważ UE może zasilić tego typu inwestycję kwotą około 360 mln zł, których nie można byłoby pozyskać z innych źródeł. Zwolennicy spalarni twierdzą, że jeśli teraz nie uda się zrealizować takich inwestycji przy pomocy środków unijnych, za kilka lat sami mieszkańcy aglomeracji będą musieli uiścić składkę inwestycyjno-budowlaną na ten cel. Już w obecnej, relatywnie dobrej sytuacji, kiedy Polska mogłaby pozyskać dodatkowe źródła finansowe, kwota potrzebna na zasilenie inwestycji musiałby być uzupełniona albo o dotacje celowe, albo o pieniądze uzyskane poprzez kredyt komercyjny. 

Prócz kwestii finansowych do spełnienia pozostaje cały szereg procedur, które wcale nie proste. Inwestorzy muszą bowiem uzyskać prawomocne decyzje środowiskowe, przeprowadzić konsultacje społeczne i kampanię informacyjną, która przekonałaby mieszkańców do budowy spalarni. Doświadczenie wskazuje, że tego typu inwestycja budzi szereg obaw, a zazwyczaj też silny sprzeciw. Mimo to przed kilkoma dniami prowadzącym projekt bydgosko-toruńskiej spalarni udało się złożyć w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska całą niezbędną dokumentację. Natomiast prace nad poznańskim zakładem nadal trwają. Sprzeciw budzi tu bowiem jego potencjalna lokalizacja – a właściwie każda z jej trzech wersji. W stolicy Wielkopolski do końca października trwały konsultacje społeczne. Mimo że już się zakończyły w swojej pierwotnej formie, w ramach uzupełnienia informacji i rozwiania wszelkich wątpliwości organizowane są spotkania dodatkowe. 

Trudno stwierdzić, jak potoczą się losy tych inwestycji. Z piętrzącą się za rogatkami miast górą śmieci trzeba jednak coś zrobić. Najlepszym rozwiązaniem byłaby podjęta na szeroką skalę edukacja społeczna, uświadamiająca wagę problemu i nakładająca na społeczeństwo moralny obowiązek dbania o środowisko – od wybierania produktów w opakowaniach wielokrotnego użytku, po segregację powstałych w wyniku ludzkich działań odpadów. Jest to jednak proces długotrwały, zwłaszcza, że mieszkańcy Polski są nadal dość odporni na tego typu wiedzę. Być może więc zakład termicznego przekształcania odpadów jest póki co najlepszym rozwiązaniem tego problemu.

Magda Wójcicka

 

rys. Schemat spalarni odpadów w Poznaniu